czwartek, 28 marca 2013
~Rozdz 31.
~ ..do pokoju jak gdyby nigdy nic wparowali chłopaki. Podniosłam się z łóżka na którym
kilka sekund temu siedziałam i oparłam obie ręce na biodrach bacznie przyglądając się
tym przygłupom.
- Boże Em! - krzyknął Harry po chwili do mnie podbiegając i okręcając wokół własnej osi.
Zaśmiałam się po czym lekko uderzyłam go w ramię.
- Ej Styles! Teraz moja kolej - zbulwersował się Louis z urażoną miną. Przewróciłam jedynie
oczami i minutę później wylądowałam w jego ramionach. Zachowywali się tak, jakby
nie widzieli mnie z co najmniej miesiąc. Chłopak postawił mnie na ziemię, dopiero wtedy
gdy zareagował Zayn głośno pokaszlując.
- Czyli ,że Zemily wróciła? - odezwał się znów Pasiasty zaczynając skakać jak dziecko, które
właśnie otrzymało cukierka. "Zmień dilera stary" przeszło mi jedynie przez myśl.
- Zemi...co? - oprzytomniałam i zadałam pytanie. Nie wiedziałam o co im chodziło..w
momencie, kiedy z moich ust wydobyły się te słowa ci spojrzeli na siebie robiąc zarazem
Facepalm'a. Obróciłam głowę w kierunku Malika na co ten tylko wzruszył ramionami po
chwili obejmując mnie od tyłu i przyciągając mocno do swojego ciała.
- Dobra widzę że nie jarzycie - zaczął Harry z lekkim oburzeniem w głosie co nie powiem, było
trochę zabawne.
- Zemily .. czyli połączenie Emily i Zayna. Z kim ja żyję.. - dokończył krzyżując ręce na klatce
piersiowej wywołując u mnie niepohamowany napad śmiechu zaraz potem dołączył też
i Mulat.
- Dobra gołąbeczki co dziś oglądamy? - pomachał mi ręką przed twarzą Lou. Wymieniłam
jedynie spojrzenia z ciemnowłosym.
- Nie chcę być niemiły ale my już mamy plany - zabrał głos z lekką determinacją.
- Uu, będzie ostro! - dodał swoje "trzy grosze" wysoki brunet z kręconymi włosami.
- Wynocha. Co ja gadam , chłopaki wypierdalać - zaśmiał się Zayn wyganiając
"niedorozwojów" z pomieszczenia. Zrobiło mi się ich szkoda już mogliby zostać, ale cóż ..
jak pan Malik sobie coś postanowi to trudno go namówić by zmienił zdanie. Chwilę
później straciłam tą dwójkę "debili" z pola widzenia, gdyż niesforny "Bad Boy" zamknął
drzwi.
- To na czym my skończyliśmy? - odezwał się stawiając kroki w kierunku mojej osoby z
uwodzicielskim uśmiechem.
- Na wybieraniu filmu kochanie - machnęłam mu płytami przed nosem w wyniku czego
usłyszałam ciche westchnięcie.
*Oczami Niall'a*
Minęło kilka dni odkąd chłopaki byli w Polsce. Nie powiem - trochę mi ich brakowało .
Doskwierała mi nuda, nie miałem z kim zamienić słowa tym bardziej że Jessicy nie
wypuścili jeszcze ze szpitala i musiała tam zostać jeszcze z jakiś dobry tydzień. Ta
sytuacja zaczęła mnie dobijać. Atmosfera w naszym mieszkaniu nie była najlepsza. Z
Liam'em od pewnego czasu w ogóle nie można się dogadać, co jest dziwne bo przecież
byliśmy przyjaciółmi i zawsze zwierzaliśmy się sobie z własnych problemów a teraz?
Teraz albo wisi non stop na telefonie wysyłając do kogoś SMS lub zamyka się w pokoju
i nie wychodzi z niego pół dnia. Może problemy z Danielle? Zastanawiało mnie jedynie
to dlaczego w takim bądź razie nic nie powiedział...
Wstałem z kanapy na której spędziłem z dobre dwie godziny i skierowałem się w stronę
kuchni z zamiarem zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Zgłodniałem, z resztą zacznijmy
od tego "kiedy ja w końcu nie byłem głodny?" No właśnie.. Zegarek wskazywał godzinę
20. Temperatura za oknem powoli zaczynała spadać, można było już dostrzec blado
różowe niebo na horyzoncie. Uwielbiałem to..
Wyciągnąłem z lodówki ser oraz resztę składników do przygotowania tostów.
Pięć minut później były już gotowe więc zadowolony z pełnym talerzem jedzenia opuściłem
pomieszczenie. Miałem zamiar znów zasiąść przed telewizorem, ale kolejny raz usłyszałem
głośny huk wywołany trzaśnięciem drzwiami. A czyimi? No właśnie - Liama .. Zaczynało
mnie to irytować. Odstawiłem posiłek na szklany stolik po czym "wybrałem się z wizytą"
do pana Payne'a. Delikatnie zapukałem a kiedy nie otrzymałem żadnej odpowiedzi bez
pytania wszedłem do środka.
- Nie wiesz, że nie należy wchodzić gdy druga osoba sobie tego nie życzy? - zapytał szorstko
na co zmarszczyłem brwi.
- Stary co cię ugryzło? - przez jakąś chwilę nie było żadnej reakcji.
- Dlaczego tłumisz to i zmagasz się z tym sam? Wygadaj się to pomaga.. - oznajmiłem łagodnie
siadając obok niego na skraju łóżka gładząc zarazem w ramię.
- Danielle - odparł bez większego zainteresowania. "Aha, tak jak myślałem" podpowiedział
mi cichy głosik.
- Pokłóciliśmy się - dodał po chwili.
- Wszystko się ułoży w każdym związku bywają sprzeczki - próbowałem go uspokoić.
- Ona twierdzi że poświęcam jej zdecydowanie za mało czasu i że liczy się
tylko zespół..-kontynuował.
- Nie potrafi zrozumieć że śpiew to moja pasja, ale i również praca - westchnął.
- Cóż Danielle jest tancerką więc też ma swoje obowiązki związane właśnie
z tym zawodem. Nie powinna obwiniać tylko i wyłącznie ciebie za to, że rzadko
się spotykacie. Jeśli cię naprawdę kocha to powinna to uszanować i czekać aż
nadarzy się okazja byście mogli się widzieć. Jeśli już będzie to cieszcie się tą chwilą
wykorzystując ją jak najlepiej a nie spędzając na kłótni .. za kilka miesięcy trasa ..
- Dzięki Niall - przerwał mi właśnie wtedy gdy miałem dojść do sedna i mocno się do mnie
przytulił. Odetchnąłem z ulgą .. Miałem nadzieję, że jego nastawienie się zmieni i nie będzie
odgrywał się na mojej osobie z powodu swoich negatywnych nastrojów.
- Nie ma za co pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć. Mieszkam ...
Dwa pokoje dalej - zaśmiałem się stojąc już w drzwiach na co ten zrobił to samo.Po chwili
wyszedłem. Dokończyłem swoją kolację, która na zimno smakowała rzecz jasna gorzej ,
wziąłem relaksujący prysznic i położyłem się do łóżka. Wysłałem wiadomość do Jess w
której poinformowałem ją, że przyjadę jak tylko się obudzę. Kilka minut później
odpłynąłem do Krainy Morfeusza.
*Następny dzień*
Obudziły mnie jasne promienie przedzierające się przez zasłony. Przetarłem oczy i
wyjrzałem przez okno . Zapowiadał się naprawdę gorący dzień, co w tym miesiącu było
wręcz rzadkością. Podszedłem do szafy po czym wyjąłem z niej białą koszulkę, szare
rurki z luźnym kroczem oraz nowe Nike w kolorze tym samym co T-Shirt. Przeczesałem
włosy pozostawiając je w typowym jak dla mnie nieładzie i zszedłem na dół gdzie
zobaczyłem ... uśmiechniętego Liam'a robiącego naleśniki?
- Coś w dobrym humorku dzisiaj jesteś - odparłem uśmiechając się przyglądając
jednocześnie jego ruchom.
- Miałeś rację, że będzie okej. Nie spałem pół nocy, wszystko sobie wyjaśniliśmy.
Doszedłem do wniosku, że ta dziewczyna to anioł z którym chcę spędzić
resztę życia - powiedział wyszczerzając zęby.
- W takim razie szczęścia itd,a czy za tą "przepowiednię" dostanę naleśnika?
- Horan, Horan kiedy ty w końcu zaczniesz sam przygotowywać śniadania,hm? -uniósł
jedną brew na co wybuchłem sarkastycznym śmiechem. Po chwili wskazał ręką bym
usiadł do stołu, więc zadowolony z siebie wykonałem to.
*Dwadzieścia minut później*
Po zjedzonym i sytym posiłku zabrałem kluczyki i ruszyłem autem w stronę szpitala.
Obiecałem Jess że do niej przyjadę. Zresztą nie musiałem obiecywać, gdyż bywałem u
niej codziennie. Tamtego dnia miałem jednak dla niej niespodziankę. Pomysł na nią
wpadł mi do głowy kilkanaście godzin wstecz. Rozmyślając tak zorientowałem się, że
byłem już pod budynkiem. Zaparkowałem Range Rover'a i pewnym krokiem wybrałem
się do wejścia głównego. Pielęgniarki i lekarze przywitali mnie serdecznymi uśmiechami,
co bywało już rutyną. Zdążyłem się nawet za kumplować z paroma osobami z personelu.
Naprawdę mili ludzie. Nie przeciągając dłużej poszedłem prosto do sali 102. Otworzyłem
drzwi i znów ujrzałem ten niesamowity widok. Promienna twarz, długie blond włosy ..
to powód dla którego warto było żyć. Co ta dziewczyna ze mną wyprawiała? Przy niej
czułem motylki w brzuchu co dla niektórych może wydawać się non sensem.
- Witaj kochanie - przywitałem się całując ją w głowę. Ta spojrzała na mnie
swoimi błękitnymi tęczówkami dając po chwili buziaka w usta.
- No! Tego mi brakowało od wczoraj - oznajmiłem usadowiwszy się obok niej na łóżku.
- Z Liam'em dalej ....
- Poczekaj najpierw ja - bezczelnie jej przerwałem, ale się na szczęście nie obraziła.
- Mam dla ciebie niespodziankę ...
______________________________________________________________
Oł gashh! Te rozdziały coraz dłuższe wychodzą ; // Ten skróciłam jak się
dało i pominęłam kilka info. ale o tym to już w następnym. Nareszcie
przerwa od szkoły *,* Soo..nn postaram się dodać w sobotę bądź w
niedzielę. Od razu was informuję że w przyszłym tygodniu nic nie dodam,
bo jadę na wymianę z Niemcami XD haah,będzie się działo ;3
W skrócie : dziękuję za tyle wyświetleń i tak ogromną liczbę czytelników
i komentarzy! :o jesteście wspaniali .. kckckckckc ! ;d
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
czwartek, 21 marca 2013
~Rozdz 30.
~ .. usłyszałam głos mojej rodzicielki zamykającej drzwi i wchodzącej po chwili do środka.
- Emily! Zejdź na dół kupiłam ci coś! - krzyknęła mijając próg salonu. Znieruchomiałam,
wciąż stałam wtulona w klatkę piersiową Zayn'a. Dobrze wiedziałam, że jak go zobaczy
to będzie niezła zadyma. Weszła do pomieszczenia a za nią wyłonił się też tata.
W tamtej chwili miała "banana" na twarzy, co wydawało mi się być dziwne bo jeszcze około
godziny temu lepiej się było do niej nie zbliżać. Kiedy nas ujrzała wszystkie reklamówki
wyleciały jej z rąk upadając na ziemię i powodując, że połowa produktów totalnie się
rozwaliła. Dotychczasowy uśmiech, który towarzyszył kobiecie znikł a na jego miejscu
pojawił się grymas i niezadowolenie.
- Co tu się dzieje?! - niemalże wrzasnęła posługując się ojczystym językiem na co od razu
zareagowałam i rozkazałam by używała angielskiego.
- Mówiłam ci coś, prawda? Mało cię skrzywdził? - posłuchała się i ciągnęła dalej patrząc przy
tym na chłopaka z nienawiścią. Wciąż obstawała przy swoim..
- A czy ja również nie mówiłam tobie że go kocham i nic tego nie zmieni..
nawet ty? - spojrzałam na Malika, który mimowolnie na moje słowa wymusił blady
uśmiech. Rodzicielka aż kipiała ze złości. Naprawdę nie rozumiałam za co go tak nie lubiła.
Okej może trochę racji było w tym, że się martwiła bo w końcu jak by nie patrzeć jestem jej
córką ale bez przesady! Umiałam o siebie zadbać i nie wplątałabym się w coś, gdzie
groziłoby mi jakiekolwiek niebezpieczeństwo.. Ciągłe tłumaczenia na nic się nie
zdawały. Miałam już jej najzwyczajniej w świecie dość...Po godzinie czasu spędzonej z tą
kobietą można było dostać pierdolca.
- Czy wy..znów jesteście razem? -przerwała ciszę jąkając się. Wymieniłam spojrzenia z
Mulatem po czym stanowczo pokiwałam głową na znak, że "TAK" złączając przy okazji
nasze dłonie.
- Kochanie trzymaj mnie bo nie wytrzymam - bezsilnie oznajmiła łapiąc swojego męża za
rękę. Tata obrócił się w moją stronę z przepraszającym wyrazie twarzy blado się
uśmiechając. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że mężczyzna nie miał do niej już sił. Był
jednym słowem zmęczony...
- Pozwól im być szczęśliwym, nie utrudniaj tego. Nie widzisz że się kochają? - zaczął
spokojnym tonem mój opiekun tak jakby zwracał się do małego dziecka..
Mama wstała z kanapy, na której kilka sekund temu jeszcze siedziała i podeszła do mnie.
Odsunęłam się lekko od Zayn'a powodując, że odległość między mną a rodzicielką znacznie
się zmniejszyła.
- Martwię się o ciebie. On nie jest dobrym kandydatem uwierz proszę - mówiła półszeptem
patrząc mi przy tym prosto w oczy. Czemu tak sądziła? Przecież nawet go nie znała a to
że przeczytała o nim jakieś plotki, które piszą pięcioletnie dzieci to nic nie znaczy.
Tym razem do akcji wkroczył ciemnowłosy.
- I tu się pani myli. Emily jest dla mnie najważniejszą osobą w życiu, którą
będę kochał mimo wszystko. Wiele razem przeszliśmy..jak w każdym związku
są wzloty, lecz bywają i upadki. To nie zmienia jednak faktu, że zależy nam na
sobie i nic tego nie zmieni, prawda? - skierował pytanie do mojej osoby na co kiwnęłam
twierdząco głową.
- Jesteś uroczym chłopakiem ,ale nieodpowiednim dla mojej córki i zdania
nie zmienię - stanowczo oznajmiła niska kobieta. Zdenerwowałam się.. ona nie miała
prawa kierować moim życiem! Tym bardziej, że skończyłam już osiemnaście lat! Szczyt
bezczelności zaczęło mnie to irytować. Złapałam Mulata za rękę i pociągnęłam do
"swojego" pokoju. Zamknęłam drzwi po czym wyjęłam z szafy walizkę.
- Co ty robisz? - odezwał się po jakiejś chwili bacznie obserwując moje ruchy.
- Wynoszę się stąd. Nie mam zamiaru dużej widywać tej baby - zaczęłam wciągając głęboko
powietrze.
- Znajdę sobie jakiś hotel a za kilka dni wrócę do Londynu, obowiązki
wzywają - kontynuowałam wkładając ostatnie pary spodni .
- No chyba sobie żartujesz, że pozwolę ci "mieszkać" w jakimś innym hotelu.
Wracasz ze mną tam gdzie zatrzymaliśmy się z chłopakami. Może jakiś pokój się
zwolnił, to go zajmiemy - uniósł prawy kącik ust.
- Zayn nie trzeba. Poradzę sobie tym bardziej, że ostatnio już niezłe zamieszanie
zrobiło się w gazetach i na stronach plotkarskich. Niech się trochę uspokoją...
ochłoną. Nie mam ochoty na kolejne sensacje typu "Emily wybaczyła Zayn'owi"
-wymusiłam blady uśmiech z trudem dopinając zamek. Wzięłam stanowczo za dużo ubrań.
- Chrzanić media..jedziesz ze mną - oznajmił stanowczo podchodząc do mnie wolnym
krokiem i odgarniając po chwili kosmyk włosów z mojego czoła. Znów wyczuwałam ten
mocny, charakterystyczny zapach perfum. Uwielbiałam go.. Zamknęłam oczy i
wtuliłam się w tors chłopaka.
- Kocham cię - wyszeptał mi do ucha delikatnie muskając ustami jego płatek.
- Też cię kocham - odparłam odsuwając się od niego. Wzięłam bagaż, założyłam dżinsową
kurtkę po czym wraz z Malikiem skierowałam się na dół.
- Co ty dziecko wyprawiasz? - zapytała matka zrywając się na równe nogi. To samo wykonał
tata.
- Wychodzę. Parę dni przenocuję w hotelu ..nacieszę się jeszcze Polską, później
wracam do Londynu - wzruszyłam ramionami na co jej twarz przybrała odcień czerwieni.
- Jeżeli stąd teraz wyjdziesz , wiedz że będę miała do ciebie żal - powiedziała odwracając
się na pięcie i czekając na dalszy obrót sytuacji. Przewróciłam oczami głośno
wzdychając po czym podeszłam do mojego drugiego rodzica.
- Pa tato - mówiłam przytulając go.
- Nie żegnaj się jeszcze, bo mam zamiar was podwieźć - zaproponował od razu otrzymując
pozytywną odpowiedź.
- W takim razie 'DO WIDZENIA' - zaakcentowałam ostatnie zdanie będąc już w drzwiach.
Rodzicielka nie odezwała się ani słowem.
*Piętnaście minut później*
Byliśmy już pod hotelem.W czasie jazdy nikt się praktycznie nie odzywał. Co jakiś czas
ktoś rzucił coś przelotnie. Spojrzałam za szybę samochodu , za którą znajdował się
ogromny budynek. Przypomniało mi się, że to właśnie w nim spędzałam noc z tatem
kiedy pokłócił się ze swoją żoną czego skutkiem było wyrzucenie go z domu. Nie chciałam
zostać z matką, więc poszłam za ojcem. Do niego miałam większe zaufanie, to na nim
mogłam bardziej polegać. Odwróciłam głowę w stronę mężczyzny.
- Tato...ja..ja nie rozumiem dlaczego ty z nią wciąż jesteś - wydukałam gryząc się zarazem
w język. Ten siedział zdezorientowany nie wiedząc o co chodzi, lecz po chwili zajarzył
a jego twarz posmutniała.
- To wy porozmawiajcie a ja pójdę sprawdzić co z tym pokojem - usłyszałam głos Malika.
Pokiwałam głową wracając do konwersacji z osobą siedzącą obok.
- Robię to ze względu na ciebie - oznajmił kładąc ręce na kierownicy i wystukując jakiś
rytm.
- Dlaczego?
- Wiem jakie to uczucie, gdy twoi rodzice są rozwiedzeni. Pamiętasz babcię i
dziadka? Kiedy miałem tyle lat co ty, nie było aż tak kolorowo. Non stop się
kłócili najczęściej o to z kim spędzałem najbliższy tydzień. I tak wyprzedzę cię i
dodam, że fakt iż z nami nie mieszkasz nie zmienia tego że nasze relacje by się
pogarszały. Twoja matka nastawiałaby cię pewnie przeciwko mnie a tego bym
nie chciał.. - powiedział za jednym tchem głośno oddychając. Z oczu poleciała mi łza, którą
szybko otarłam.
- Tato tak nie będzie. Kocham cię i może nie powinnam tego mówić ale bardziej
niż mamę. To ty byłeś przy mnie kiedy stawiałam pierwsze kroki, to ty cały czas
miałeś na oku mojego pierwszego chłopaka - zaśmiałam się.
- Chcę po prostu żebyś był szczęśliwy i zrozumiem jeśli postanowisz od niej
odejść - dodałam kończąc.
- Przemyślę to. Teraz leć bo minęło już trochę czasu Zayn się będzie
niecierpliwił. Tylko nie zapominaj i dzwoń! - ucałował mnie. Spojrzałam na zegarek i
jak się okazało rozmawialiśmy tak z dobre dwadzieścia minut.Matko! Pożegnałam
się z opiekunem i opuściłam samochód kierując się w stronę wejścia głównego.
Weszłam do środka prosząc kobietę siedzącą za "ladą" o numer pokoju w którym
zatrzymał się Malik. Bacznie mi się przyjrzała po czym odpowiedziała z uśmiechem.
Pewnym krokiem ruszyłam więc do pomieszczenia, którego miałam dzielić z Mulatem.
Stanęłam przed drzwiami z numerkiem 203, westchnęłam i je otworzyłam.
Zobaczyłam Zayn'a zapalającego najprawdopodobniej ostatnią świeczkę, gdyż było ich
tam całkiem sporo. W tle cicho, niemalże niedosłyszalnie leciała piosenka
Ed'a Sheeran'a - Give Me Love ..jedna z moich ulubionych tego artysty. W całym
pokoju panował półmrok a w powietrzu unosiła się delikatna woń - wanilii ? Ten widok
przyprawił mnie w lekkie oszołomienie a zarazem zdziwienie jakim cudem on zdążył to
przygotować.
- Już jesteś .. -usłyszałam charakterystyczny już dla mnie głos. Weszłam do środka
i wciągając głęboko powietrze oparłam się o ścianę.
- Coś się stało ? - zapytał chłopak zbliżając się coraz bardziej.
- Chcę po prostu żeby tata ułożył sobie życie. Żeby był szczęśliwy, znów chodził
radosny, roześmiany - mówiłam myśląc jednocześnie nad najbliższą przyszłością.
- Na pewno tak będzie - powiedział zdecydowanie przygryzając płatek mojego ucha i
schodząc po chwili pocałunkami do szyi. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Opamiętałam
się kiedy ten chciał zabrać się za ściągnięcie koszulki, którą miałam na sobie.
Odsunęłam się od niego i usiadłam na skraju łóżka.
- Obejrzyjmy jakiś film - zaproponowałam na co usłyszałam głośne westchnięcie.
Uśmiechnęłam się kręcąc przy tym głową na boki. Chciałam zobaczyć chłopaków,ale
Zayn oczywiście oświadczył że na to będzie czas później i chciałby ten wieczór spędzić
tylko i wyłącznie ze mną. No no Malik, zmieniłeś się!
Wstałam i pomogłam mu wybrać jakiś ciekawy film..kiedy nagle ...
______________________________________________________________
O BOŻE! Jaki długi ! o.o mam nadzieję że przeczytaliście no i oczywiście
włączyliście piosenkę Ed'a .. nadaje nastroju! *.* Podobało się?
Ostatnio pojawiło się mało kom . ; cc
CZYTASZ=KOMENTUJESZ !
sobota, 16 marca 2013
~Rozdz 29.
~ ..masę reporterów robiących zdjęcia od kiedy tylko pojawiliśmy się w drzwiach. Zasłoniłam
dłonią oczy-przez blask fleszy nie mogłam nic dostrzec. Skąd oni się tam tak nagle wzięli.
Nie wiedziałam o co im chodzi, aż w końcu padło pytanie, które ledwo co usłyszałam.
"To koniec związku między tobą a Zayn'em?" Zszokowało mnie, jakim cudem oni się do...
No tak wczorajsza sytuacja w parku ..pewnie przyczaili się gdzieś i obserwowali.. Powoli
zaczynało mnie to wszystko irytować.
W oku zakręciła mi się łza. Już sama nie ogarniałam co było pomiędzy mną a Malikiem. To
co wydarzyło się kilkanaście godzin temu dało mi wiele do myślenia. A może on faktycznie
miał mnie najzwyczajniej w świecie dość? Może to uczucie, którym obdarował moją osobę
minęło i postanowił wrócić do Perrie? Takich pytań miałam w głowie tysiące. Na żadne z
nich nie mogłam wyciągnąć jednak trafnej odpowiedzi. Chciałam uniknąć spojrzeń z
nachalnymi dziennikarzami i wyminąć ich bez słowa co było raczej nie możliwe. Przysuwali
się jeszcze bliżej powodując, że prawie runęłabym na ziemię. W ostatniej chwili poczułam
lekkie szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam tatę wypowiadającego słowa
"Chodź do samochodu". Kiwnęłam głową po czym ruszyłam za nim trzymając się jego ręki.
Trudno było się przecisnąć przez tą masę ludzi, próbując wyciągnąć ode mnie jakieś
informacje.
Gdy dotarliśmy w końcu do auta siedząc wygodnie w fotelu, matka postanowiła zacząć
swoje kazanie:
- I potrzebne ci to było? Ten cały związek z tym chłoptasiem? Patrz co się teraz dzieje.
- To moja sprawa z kim się spotykam i spotykać będę. Tobie ciul do tego. Myślisz, że
jestem aż taką idiotką i nie wiedziałam na co się piszę? Tu cię zaskoczę..bo byłam
świadoma że łatwo nie będzie, ale go kurwa kocham i nie zmienią tego pieprzone
media i brukowce z pojebanymi, z dupy wziętymi plotkami - krzyknęłam odwracając
głowę w stronę szyby obserwując za razem co dzieje się "na zewnątrz".
- Skoro tak się KOCHACIE to powiedz mi gdzie on teraz jest ? Czyżby wrócił do .. nijakiej
Perrie z którą będzie miał dziecko? Mówiłam ci jacy oni są - wciąż nie dawała za wygraną
i prowokowała mnie jeszcze bardziej. Z tym ostatnim przegięła. Skąd ona wiedziała że
Edwards była rzekomo "w ciąży" ?! Nie chciałam pogrążać się w spekulacje na temat
faktu, gdzie znowu to wyczytała..za bardzo się we mnie w tamtym momencie gotowało.
Ta kobieta czasami potrafiła doprowadzić człowieka do takiego stopnia, że miało się
ochotę jebnąć jej za przeproszeniem w pysk. Nie reagowała nawet na prośby ojca, by
już zamilkła i siedziała cicho..musiała dolać oliwy do ognia .
- Wiesz co? Spierdalaj - odpowiedziałam krótko i oschle gryząc się później w język w końcu
była moją matką. Słowa które wypowiedziałam nie spodobały się tacie spojrzał na mnie
kręcąc jedynie głową. Posłałam mu przepraszającą minę ale ten to zlekceważył i znów
wpatrzony był w drogę. Kobieta ze złowrogim wyrazem twarzy odwróciła się w moją
stronę. Jej oczy przepełnione były nienawiścią i nic nie wskazywało na to, że była
zachwycona. Cóż .. nie zamierzałam jej w każdym bądź razie przepraszać i błagać o
wybaczenie. Niech zrozumie, że nie może wciąż kierować moim życiem. Wyciągnęłam
z torebki leżącej na siedzeniu obok telefon, podłączyłam szybko słuchawki wkładając
je po chwili do uszu. Ta chciała coś powiedzieć, gdyż otwierała usta lecz w tym samym
czasie puściłam na full muzykę. Widziała że nic nie wskóra, więc wróciła do poprzedniej
pozycji. Odetchnęłam z ulgą i znów obserwowałam polskie ulice.
*Dziesięć minut później*
W końcu dotarliśmy na miejsce. Ucieszyłam się, bo podróż nie należała do jednej z
najlepszych. W dodatku napięta atmosfera panująca pomiędzy mną a matką nie
polepszała sytuacji.
Otworzyłam drzwi samochodu zabierając jednocześnie "bagaż" z rzeczami ze szpitala
po czym z niego wyszłam. Moja rodzicielka uczyniła to samo. Przez jakąś chwilę stała
naprzeciw bacznie się przyglądając. Nie rozumiem, oczekiwała moich przeprosin ?
Ani mi się śniło...prychnęła pod nosem i skierowała się w stronę domu. Pokręciłam
głową i ruszyłam krok w krok za rodzicami. Zdawałam sobie sprawę, że przez dalszy
pobyt w tym miejscu na dłuższą metę nie mogłam mieszkać z nią pod jednym dachem.
Zastanawiałam się czy przypadkiem nie przenieść się do hotelu. Żona taty otworzyła
"pomieszczenie" wchodząc od razu do środka. Zrobiłam identycznie idąc jednakże
prosto do swojego pokoju. Wbiegłam na górę po schodach po czym gdy przekroczyłam
jego próg rzuciłam się od razu na łóżko.
Nie wiedziałam co ostatnio się ze mną działo. Od czasu tych "cięć" stałam się bardziej
nerwowa, chamska i bezczelna w stosunku do innych. Tak być nie mogło.. to nie
współgrało z moją naturą bycia...przecież te cechy to jak odzwierciedlenie mnie..
Leżałam tak może z dziesięć minut, kiedy nagle poczułam wibracje w tylnej kieszeni
spodni wskazujące na to, że dostałam wiadomość. Wyjęłam telefon i zaczęłam czytać:
"Emily jedzie do Ciebie Zayn. Jest mu cholernie głupio za wczoraj, był pijany...
Chce to naprawić, proszę daj mu szansę! Harry xx"
Natychmiast zareagowałam i odpisałam lokersowi :
"Skąd on ma adres? Przyjedziesz z nim?"
Na kolejnego sms'a nie czekałam nawet dwóch minut:
"Nie. Z Louis'em uznaliśmy że to wasza sprawa i nie będziemy się wtrącać.
Do zobaczenia i błagam jeszcze raz NIE WYRZUĆ GO! XX"
Czyli Tomlinson też z nimi przyleciał? Uśmiechnęłam się pod nosem. Jakie ja miałam
szczęście poznając tak wspaniałych chłopaków. Choć na początku uważałam ich za
rozpieszczone gwiazdki, to teraz było mi wstyd na samą myśl o tym. To wspaniali
przyjaciele bez których zdałam sobie sprawę, że moje życie byłoby nudne.
Z rozmyśleń na ten temat wyrwał mnie fakt, że zaraz miał pojawić się Zayn. Kochałam
go..lecz przyznam że trochę mnie zranił. Nie mogłam jednak z niego zrezygnować.
Dopiero w momencie gdy trafiłam do szpitala oznajmiając mu później że potrzebuję czasu
że musimy od siebie odpocząć i nie widziałam go jakiś czas- uświadomiłam sobie, że
każdy dzień bez niego był dniem straconym.
Nic nie zaprzeczało wizycie Malika oprócz jednego małego problemu a mianowicie
matki. Przecież ona go nie znosiła ....
Wstałam na równe nogi i tkwiłam w tej pozie z dobre kilkanaście sekund. W pewnym
momencie wpadłam na pewien plan. Wybiegłam z pokoju kierując się w stronę schodów
- Tatooo! - krzyknęłam będąc nadal na górze. Mężczyzna najwyraźniej nie wiedział o co
chodzi bo natychmiast przybiegł ze zdezorientowaną miną.
- Słychać cię w całym domu, co jest? - zapytał kiedy znów znaleźliśmy się w mojej
sypialni.
- Sam ostatnio powiedziałeś że nie masz nic do Zayn'a tak? - odpowiedziałam również
pytaniem. Ten kiwnął twierdząco głową wiec kontynuowałam.
- No więc on tu już jedzie.. Tato my musimy objaśnić ze sobą kilka spraw..WAŻNYCH
SPRAW. Matka go nie "trawi"..błagam pomóż mi - wyrzuciłam za jednym tchem
przytulając się mocno do niego.
- Rozumiem. Spokojnie ..wyciągnę ją teraz na zakupy. Godzina wam starczy?
- uśmiechnął się na co przytaknęłam . Podziękowałam rodzicowi buziakiem w policzek
po czym usiadłam na brzegu łóżka nasłuchując co dzieje się na dole. Padło kilka słów
typu "Nie teraz" albo "Daj mi spokój, nie jestem w nastroju" No tak. Po chwili nalegań
chyba uległa bo doszło do mnie tylko trzaśnięcie drzwiami. Odetchnęłam z ulgą
kierując się już na dół. Zahaczyłam o kuchnie nalewając przy okazji do szklanki trochę
zimnej wody. Właśnie kończyłam sączyć napój, kiedy zorientowałam się że ktoś się
z zewnątrz "dobija". Odstawiłam naczynie i ruszyłam otworzyć.Przekręciłam gałkę i
ujrzałam Mulata zresztą to jego się spodziewałam i wyczekiwałam. Miał ponurą minę,ale
próbował się uśmiechać co mu nie wychodziło. Widziałam, że jest przygnębiony.
Wskazałam ręką by wszedł do środka tak też zrobił. Poszłam w kierunku salonu, na co
chłopak zrobił to samo. Zatrzymaliśmy się przy skórzanej sofie, jednakże na niej nie
siadając. Stałam na przeciwko niego. Nasze twarze dzieliły milimetry dokładnie
wyczuwałam jego ciepły oddech na swoim policzku.
- Emily ja przepraszam. Przepraszam za to, że wczoraj tak na ciebie naskoczyłem..
Przepraszam za to że pozwoliłem ci zwątpić w moje uczucia w stosunku do ciebie.
Przepraszam za ... - mówił patrząc mi w oczy, zauważyłam że jego były już lekko
zaszklone zresztą tak jak i moje. Nie pozwoliłam mu dłużej wyliczać i przerwałam to
pocałunkiem muskając przy tym delikatnie jego wargi. Ten po chwili zaczął to
odwzajemniać. Tego brakowało mi przez te pieprzone dni..tej bliskości. Zdałam sobie
sprawę że zależy mi na nim jak cholera.
- Kocham cię i jeśli pozwolisz mi jeszcze raz odbudować te więzi, które były
między nami przed ...- zaczął gdy się wreszcie od siebie odkleiliśmy ale znów mu
bezczelnie przerwałam namiętnie całując.
- Zayn ja też cię kocham i .. i przepraszam - rzekłam spuszczając głowę. Było mi głupio, za
to jak potraktowałam go w szpitalu. Chłopak podniósł mi ją łapiąc delikatnie za
podbródek.
- Ciii..będzie dobrze - oznajmił i mocno do siebie przyciągnął. Znów wyczuwałam ten
zniewalający zapach perfum przy którym wręcz miękły mi kolana. Staliśmy tak z
dobre kilka minut w ciszy kiedy nagle ....
________________________________________________________________
TADAAAM! I jest! Boże jaki długi O.O przepraszam Was za to, mam
nadzieję że przeczytaliście ; 3 Jak się podoba?
Dziękuję za tyle kom. pod ostatnim postem , tyle odwiedzin no i
obserwatorów ! jesteście wielcy ! *o*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ .
Następny rozdział wtorek, tak jak ustalaliśmy : )
wtorek, 12 marca 2013
~Rozdz 28.
~ ..Ujrzałam Zayn'a stojącego nas jakimś stawem z butelką..wódki w ręku? Ledwo trzymał
się na nogach, pewnie był już nieźle wstawiony. Pierwszy raz widziałam, by doprowadził
się do takiego stanu..więcej-jeszcze nigdy go nie zauważyłam jak pił choćby i piwo.
Z moich rozmyśleń przerwał mi widok, gdzie chłopak zaczął ściągać buty zataczając się
coraz bardziej w stronę wody. Nie chciałam już więcej wiedzieć co mu przyszło do głowy.
Otrząsnęłam się lekko, by "wrócić na ziemię" i od razu rzuciłam w jego kierunku
obejmując po chwili od tyłu mocno przyciągając do siebie. Czułam wyraźnie odór spożytego
przez niego alkoholu, ale w tamtym momencie było to najmniej istotne.
-Zayn! Co ty do cholery wyprawiasz?!-krzyknęłam tak, że praktycznie słychać mnie było
w drugiej części parku. Wciąż miałam oplecione ręce wokół jego ciała. Zdałam sobie sprawę
że go kochałam. Bardzo kochałam! Byłam idiotką chcąc zakończyć to wszystko z przyczyn
Edwards. Zatruwała nam życie-przyznam, ale musiałam zacząć stawiać temu czoła a nie od
razu się poddawać.. nie za tak ogromną cenę. Za cenę stracenia wspaniałego faceta.
Dlaczego to całe "uświadomienie" przyszło tak późno?
-Em..Emily?-zaczął się jąkać wyrywając po chwili z uścisku i odwracając jednocześnie w
moją stronę.
-Przepraszam..Zayn ja cię kocham rozumiesz? Nie mogę z ciebie tak łatwo
zrezygnować-mówiłam, choć zdawałam sobie sprawę z tego że na drugi dzień i tak nie będzie
pewnie nic pamiętał.
-Zwątpiłaś w moje..uczu..uczucia w stosunku do cieb..ciebie jak mogłaś?!-wydarł się na co
mimowolnie moje powieki stały się wilgotne. Fakt iż był pijany nie oznaczał wcale, że
to co czuł w środku się zmieniło.Chciałam go złapać za rękę, ale ją wyrwał odsuwając się
zarazem kilka kroków w tył.Spuściłam głowę i poczułam po chwili czyjąś dłoń na swoim
ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Stylesa. No tak, zapomniałam że przyglądał się
temu zdarzeniu. Westchnął cicho zabierając głos.
-On już nie orientuje, jutro mu przejdzie. Odprowadzę go do hotelu..
-Okej, ja też wrócę już do szpitala. Pewnie zaczęli poszukiwania pacjentki-wymusiłam
jedynie blady uśmiech na co lokowaty odpowiedział mi tym samym kiwając głową.
Spojrzałam ostatni raz na Malika ocierając zarazem łzę spływającą po policzku.
Pożegnałam się z Harry'm i ruszyłam do budynku, w którym miałam przebywać jeszcze
z tydzień.
*Piętnaście minut później*
-Matko Boska , gdzieś ty się podziewała dziewczyno?!- usłyszałam krzyk lekarza, odkąd
przekroczyłam "szpitalne progi".
-Wyszłam się przewietrzyć-odparłam bez większego zainteresowania.
-PRZEWIETRZYĆ?! Emily patrz która jest godzina! Zresztą z tego co mi wiadomo
to ty nie miałaś zezwolenia na jakiekolwiek opuszczenie tego budynku..-burknął
zdenerwowany mężczyzna. Wzruszyłam ramionami kierując się po chwili do sali, którą
mi przydzielono podczas tego pobytu tutaj. Za moimi plecami dobiegło mnie ciche
westchnięcie, więc nie przywiązując do tego zbytnio wagi nie zatrzymywałam się.
Weszłam do środka zakładając od razu piżamę przyniesioną wcześniej przez rodziców
po czym położyłam się do łóżka zastanawiając nad najbliższą przyszłością. Co miało
być teraz? To pytanie nie dawało mi spokoju...
*Następny dzień*
Obudziłam się rano, a właściwie zrobiła to ów zacna pani psycholog. Jak już pisałam
lekarz po moim przybyciu oznajmił na wstępie, że przez ten czas przebywania tutaj będzie
odwiedzała mnie taka osoba. Nie pałałam entuzjazmem, gdy zbliżała się godzina jej
wizyt. Nie przepadałam za nią..chociaż ta starała robić się wszystko bym ją jakoś
zaakceptowała to jej to nie wychodziło. Po prostu jej nie lubiłam. Pokrótce
objaśniłam kobiecie dlaczego się pocięłam nie wtajemniczając w szczegóły i choć
nalegała bym się przed nią "otworzyła" to jej starania szły na marne. Nie zamierzałam
zwierzać się człowiekowi, którego kompletnie nie znałam.
Zdziwiłam się dlaczego Kate (imię pani psycholog) odwiedziła mnie tak wcześnie skoro
zawsze robiła to późnym popołudniem. Cóż nie byłam zachwycona, tym bardziej że
dobijała mnie jeszcze wczorajsza sytuacja.
-Witaj Emily- zaczęła zamykając za sobą drzwi i siadając po chwili na krzesełku obok.
-Dziś spotkanie jest o tej porze ze względu na to, że o trzynastej wracasz już
do domu-ciągnęła dalej. Uniosłam jedną brew patrząc po chwili na godzinę..była
równo dziesiąta. Byłam lekko zaskoczona, przecież miałam tak leżeć jeszcze z dobre
kilka dni a tu..proszę.
-Oj najwidoczniej doktor cię jeszcze o tym nie poinformował-zaśmiała się. Spojrzałam na
nią cynicznie wymuszając blady uśmiech. Z jednej strony to cieszyłam się, że będę
mogła wyjść z tego okropnego szpitala a z drugiej -zdawałam sobie sprawę, że za
niedługo musiałam wrócić do Londynu. Praca, szkoła, praca. To jedyne rzeczy, dla
których wciąż mnie tam ciągnęło. Oprócz tego była jeszcze Jessica i reszta przyjaciół.
Tak bardzo stęskniłam się za blondyną. Nie wiedziałam jak się czuje, czy jest już
lepiej....
-To co zaczynamy?- z rozmyśleń wyrwał mnie głos kobiety o ciemnych długich włosach
opadających swobodnie na ramiona. Jej twarz zdobiły ogromne okulary w kolorze
jaskrawej zieleni. Ilekroć bym na nią nie spojrzała tyle razy musiałam odwracać wzrok bo
te neony aż raziły w oczy. Kiwnęłam twierdząco głową na zadane wcześniej pytanie.
*Dwie godziny później*
-To tyle. Pamiętaj, że nie możesz brać tak wszystkiego do siebie. Musisz być
silna, nie pozwól by jakiś facet doprowadził cię do takiego stanu przez który
popełniłaś to głupstwo-oznajmiła wychodząc. Przytaknęłam jedynie po czym wydukałam
ciche słowo "Dziękuję". Kate posłała mi przyjazny uśmiech po czym zniknęła za drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą i znów ułożyłam głowę na poduszce wpatrując się zarazem w biały
sufit. Ta cisza która panowała w pomieszczeniu długo nie trwała bo chwilę później do
sali wparowali rodzice wraz z lekarzem. Nie wiedząc co się dzieje szybko ułożyłam się w
pozycji siedzącej krzyżując ręce na piersiach. Mieli mnie wypuścić o trzynastej a była
w końcu dwunasta.
-Witamy-przywitał się mężczyzna w białym fartuchu.
-Dziś wracasz do domu. Rany się zagoiły, większych obrażeń nie ma-mówił doktor. Fakt-
nadgarstki mnie już nie bolały tak jak kilka dni temu i czułam się o niebo lepiej.
-Nie możesz jednak zapomnieć o tym, żeby nic nie dźwigać przez najbliższy czas
i nie przemęczać rąk-kontynuował.
-Rozumiem-odpowiedziałam beznamiętnie.
-W takim razie zostawiam was. Jak będziecie wychodzić niech ktoś z państwa
stawi się w 203 i podpisze papiery-skierował się do rodziców na co ci pokiwali głowami.
Powoli wstałam z łóżka i zaczęłam pakować drobiazgi które towarzyszyły mi podczas
pobytu.
-To ja może pójdę załatwić tą sprawę z wypisem-rzekła matka przez ramie będąc po chwili
już w korytarzu. Przewróciłam oczami wyjmując ciuchy przywiezione przez moich
opiekunów z domu.
-Dam ci pięć minut przebierz się-oznajmił tata podążając w ślad za żoną. Założyłam
czarne rurki, miętowy luźny sweterek i Vansy. Nałożyłam na twarz nieco podkładu i
tuszu na rzęsy. Rozczesałam włosy jeszcze raz przeglądając się w lustrze wiszącym na
ścianie. Naciągnęłam rękawy na ręce, wzięłam torbę i opuściłam salę. To że rany się
zagoiły nie oznacza że nie pozostały po nich żadne blizny. Wręcz przeciwnie,wyglądało to
niemniej okropnie.
-Daj nie możesz dźwigać-usłyszałam głos taty zabierającego ode mnie "bagaż". Nie
sprzeciwiałam się podałam mu torbę po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia. Chwilę
później dołączyła do nas moja rodzicielka.
Wyszliśmy przed budynek a przed nim zastaliśmy .....
______________________________________________________________
No i jest 28 ! *o* Przepraszam że taki dłuugi! Zazwyczaj wychodzą krótsze,
chciałam podzielić to na dwa rozdziały ale wolałam zrobić chociaż jeden
naprawdę dłuuugi rozdział XD mam nadzieję że się nie zniechęciliście i
przeczytaliście? Widzę że wracacie do formy , pod ostatnim postem było
43 komentarzy ! Jest was tu coraz więcej z czego jestem dumna i cieszę się
że ktoś to czyta ! :) Dziękuję za tyle obserwatorów i ponad 10 tys.
wyświetleń.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.
+ przypominam o konkursie
Subskrybuj:
Posty (Atom)