środa, 7 maja 2014

Rozdział 42

     *jeśli już czytasz - skomentuj, wiele to dla mnie znaczy:):)*


- perspektywa Jess -

Sama już zwątpiłam w dotychczasowe przypuszczenia. Właśnie spoglądam na swoją przyjaciółkę, która z dezaprobatą dokładnie mi się przypatruje.
- Pojadę do apteki - powiedziała jedynie wstając i prostując wszystkie kości.
- Nie rozumiem po co,od dwóch dni źle się czuję a wy wszyscy wynaleźliście już jakieś
  pieprzone domysły! - wybuchłam przeanalizowawszy to co przed chwilą oznajmiła. Wytarałam usta stając następnie naprzeciwko niej po czym spokojniejszym tonem dodałam: ,,Nie wierzę, po prostu nie wierzę,, i wyszłam. Skierowałam się do sypialni Nialla w celu założenia na siebie ubrań w których tu przyjechałam. Nie pokaże się przecież na ulicy w za dużych, męskich dresach. Ubrałam czarne rurki i luźną, dżinsową koszulę; poprawiłam niedbałego koka a potem zabrałam swoją torbę z rzeczami i ruszyłam na dół. Nie zwracając uwagi na ,,dobrze bawiące,, się towarzystwo urzędujące już w salonie, włożyłam na nogi martensy i wyszłam z domu dzwoniąc w tym czasie po taksówkę. Nie miałam ochoty rozmawiać ani z Emily ani z nikim innym, jedyne czego chciałam to wrócić spokojnie do swojego mieszkania i znaleźć jakieś ciekawe zajęcie.
- perspektywa Nialla -
- I co z nią? - zapytałem widząc powtórnie Em w salonie. Ta tylko wzruszła ramionami po czym z westchneniem usiadła obok mnie na czarnej, skórzanej sofie.
- Nie mam najmniejszego pojęcia,chyba się na mnie obraziła bo . . . - nie dokończyła,gdyż chamsko, ale w słusznym celu, jej przerwałem.
- Gdzie ona jest?
- Pobiegła na górę - przytaknałem znaczaco i bezradnie ruszyłem do swojego pokoju,gdzie opcjonalnie miała przebywać w tamtym momencie Jessica. Zapukałem do drzwi, zaraz . . . po co pukać do własnej sypialni? Zaśmiałem się pod nosem sam z siebie kręcąc głową na boki z niedowierzaniem. Szybko jednak oprzytomniałem przypomniwszy sobie powagę sytuacji. Martwiłem się o tą niską blondynkę nie na żarty, jednak ona jak zwykle nie robiła sobie z tego nic ciągle powtarzając ,,Zaraz przejdzie,,. Uparta dziewczyna. . .
Otworzyłem wrota i już miałem wypowiedzieć jej imię kiedy zorientowałem się, że w środku nikogo nie ma. Sprawdziłem jeszcze łazienkę - też pusto. Stałem w osłupieniu kiedy przeleciała mi przez głowę myśl, że pewnie, a raczej na pewno, pojechała to swojego mieszkania. Tylko dlaczego nie poprosiła mnie bym ją zawiózł? Zresztą, w ogóle nie widzę sensu w tym,żeby dziewczyny nadal opłacały za ten dom czynsz oraz inne rachunki skoro równie dobrze mogłyby zamieszkać u nas i tak ciągle z nami przebywają, co oczywiście jest mi i Zaynowi na rękę, bo mamy je blisko nas.
Zbiegłem na dół oznajmiając wszystkim, że wychodzę a następnie założyłem swoje białe,nowe Nike'i, naciągnąłem na głowę kaptur zabrałem kluczyki od auta i wyszedłem na zewnątrz. Skierowałem się na podjazd gdzie stał czarny Range Rover po czym wsiadłszy do niego odpaliłem kluczykiem w stacyjce silnik ruszając potem z piskiem opon.
chwilę później . . .
Droga minęła mi bardzo szybko i nim się zorientowałem parkowałem już przed budynkiem w którym znajdowała się Jess.
Bez pukania (co prawda,było trochę niegrzeczne) wszedłem do środka krzycząc na cały głos imię dziewczyny.
- Co się tak wydzierasz idioto. Tak na marginesie, nie mogłeś zapukać? - parsknęła stając na przeciwko mnie, rozładowując na mnie negatywne napięcie. Nie lubiłem tego, ale zawsze zaciskałem zęby nie zwracając uwagi na głupie docinki i spróbowac ją jakoś uspokoić.
- Przepraszam, martwiłem się. Wyszłaś bez słowa - mówiłem spokojnym tonem dotykając jej włosów. Zareagowała tak szybko, jak płachta na byka, od razu zrzuciła moją rękę.
- To,że jesteśmy razem nie znaczy że muszę ci się ze wszystkiego tłumaczyć.
- Aha,czyli równie dobrze możesz mnie zdradzić, ukryć to i mieć wszystko w dupie? - palnąłem nie zdając sobie sprawy co powiedziałem. Dopiero po chwilii dotarło do mnie co tak naprawdę padło z moich ust. Blondynka otworzyła usta z zamiarem odpowiedzenia czegoś jednak tego było już za wiele. Burknałem krótkie ,,nie,, kiwając przy tym głową raz w jedną raz w drugą stronę, aby potem wyjść i trzasnąć drzwiami.
- Niall przepraszam, nie powinnam była tak . . . - nie chciałem a raczej nie mogłem dłużej tego słuchac. Odgłos pchniętych drzwi przerwał jej w połowie zdania. To chyba nasza pierwsza, poważniejsza kłotnia? Wyszedłem bo chciałem uniknąc niepotrzebnych wulgaryzmów, które najprawdopodobniej miały by miejsce. Bolało, kiedy wracałem z powrotem z myślą, ze nasze spotkanie wypadło tak a nie inaczej. Byłem zły na siebie, że potraktowałem ją nader oschle. Może to przez tą chorobę się tak zachowała? Źle się czuje a tu nagle jakiś facet wbiega do jej domu zdzierając sobie płuca.
Przeprosić? Nie,nie teraz. Niech też zrozumie, że niektóre czyny bądź słowa które wypowiada też mnie ranią. Niech zrozumie, że ja też mam uczucia! Bez najmniejszego namysłu ruszyłem w stronę pobliskiego parku zostawiając samochód w dalszym ciągu na podjeździe Jessicy.
Naciągnąłem na głowę kaptur, nie chciałem niepotrzebnych zamieszek w chwili obecnej. Nie miałem na to sił,a tymbardziej ochoty. Kto by miał? Przechodziwszy obok siedzących na ławce, trzymających się za ręce par zrozumiałem, że źle postąpiłem zostawiając w takim a nie innym stanie blondynkę. To,że się zdenerwowałem nie oznacza, że mam ją gdzieś i że dobrze czuję się po wypowiedzeniu tak naprawdę niechcianych słów. Sam nie wiem dlaczego one ujrzały światło dzienne, dlaczego przyszły mi na myśl? Musiałem ją przeprosić, kochałem ją. Idąc w dalszym ciągu przez średnio zaludnione parkowe alejki napotkałem na swej drodze kwiaciarnie, od razu do niej wstępując i kupując bukiet czerwonych róż, takich które najbardziej lubiła Jess. Nastepnie z ledwowidocznym uśmiechem na twarzy, mogłem powrócić do owego mieszkania z zamiarem szczerych przeprosin i podarowania małego upominku,choć dobrze wiedziałem że kwiaty wszystkiego nie załatwią, nie wymarzą tego co się stało.
Stojąc przed drzwiami małego, bladożółtego domku wciągnałem ostatni raz głęboko powietrze po czym delikatnie zapukałem. Cisza . . . Ponowne stuknięcie. Znowu nic . . .
Przecież była w srodku, a nie sądziłem żeby w przeciagu góra dziesięciu minut, się gdzieś ulotniła.Wszedłem do środka rozglądając się dookoła. Moją uwagę zwrócił cichy szloch, za którym postanowiłem się udać. Płacz stawał się coraz wyraźniejszy i po kilku chwilach mogłem zobaczyć całą we łzach blondynkę.

- perspektywa Emily -

- Jak myslicie wszystko z nimi okej? - zapytałam ledwo orientujących chłopaków znajdujących się w tamtym momencie w kuchni. Każdy robił praktycznie co innego. Zayn przyrządzał dla nas śniadanie, Harry siedział na krześle z lodem przyłożonym do opuchniętego policzka, Louis wypijał właśnie czwartą butelkę wody mineralnej, natomiast Liam bez żadnych obrażeń, jakgdyby nigdy nic jadł czekoladowe płatki z mlekiem. Siedziałam obok Daddy'ego niedowierzając jednoczesnie temu czemu w tamtym momencie miałam okazję się przyglądać. ,,Impreza była chyba aż za bardzo udana,, przeleciało mi przez myśl,choć to nie na tym powinnam była skupiać swoją uwagę. Po chwili oprzytomniałam i zadałam ponownie poprzednie pytanie, nie usłyszawszy na nie jakiejkolwiek odpowiedzi.
- Sądzę, że za najpóźniej godzinę wrócą do nastrzymając się za rączki. Standart - parsknął Harry sycząc nastepnie z wiadomej wszystkim przyczyny.
- Ale nie skupiajmy się teraz na nich. Lepiej powiedzcie jak wam wczoraj minął wieczór - zaczał Liam z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Zorietnowawszy się o co mu się rozchodzi wywróciłam znacząca młynek oczami,czując jednocześnie iż moje poliki pokrywa odcień jednego z identycznych płatków róży.
- Daj spokój Payne.
- Ałć, Zayn do cholery za co to? - wydał zduszony okrzyk zbulwersowany Liam zaraz po tym,jak dostał w głowę dosyć średnich rozmiarów pomarańczą. Zaśmiałam się cicho pod nosem wznosząc wiwaty dla Czarnuszka, który pełen zachwytu zaczał nisko się kłaniać. Cała szopka trwałaby dłużej, gdyby nie fakt,że zadzwonił mój telefon. Szczerze mówiąc zdziwiłam się,gdyż w zwyczaju nikt nie dzwonił z samego rana. Zdezorientowana uciszyłam chłopaków, po czym odebrałam przeanalizowawszy znany mi numer.
- Cześć Josh,jak leci?
- Emily wszystko się wali. Dzwonię do ciebie z ogromną prośbą,a równocześnie z propozycją,która mam nadzieje bedzie ci odpowiadać.
- Mów śmiało.
- Wolałbym jednak spotkać się z toba osobiście. Wiesz..to dośc powazna sprawa.
- No w porzadku,za godzine w Starbucksie koło ciebie?
- Idealnie,to. . . do zobaczenia!
Josh? O co mogło mu chodzić? Ostatnim razem widzieliśmy się kilka miesięcy temu, kiedy postanowiłam poćwiczyć w jego studio. Taniec..brakowało mi go. Odkąd związałam się z Zaynem moje życie zmieniło się pod kątem 360 stopni. Sama już nie wiem czy na lepsze. Nie chodzi tu o to,że popełniłam błąd pozwalając mu wejśc w moje życiowe plany,nie! Bo on jest najlepszym co mogło mnie kiedykolwiek spotkać w tych nędznych codziennych rutynach. Jednak wiele się zmieniło.Zaniedbałam nie tylko to na czym zależało mi praktycznie od samego dzieciństwa,swoją największa pasje jak i też szkołę do której prędzej czy później będę musiała powrócić i zaliczyć rok, na którego zaliczenie nie mam już teraz najmniejszych szans. Musiałam się ogarnąć i to nie na żarty. W minionym czasie tyle się wydarzyło,tyle się działo...nie zdawałam sobie sprawy,że to wszystko nabierze aż takiego tempa,naprawdę! Trzeba uporządkować wiele i zacząć myśleć o przyszłości, bo sama się ona nie ukształtuje i zależy to tylko i wyłącznie od nas samych jaką drogę wybierzemy i jakie będa nasze kolejne lata istnienia.
- Kto dzwonił? - wyrwał mnie z dość głębokich rozmyśleń Zayn z widniejącym znakiem zapytania na twarzy. Ów nagle oprzytomniałam, że minuty upływają a za godzine miałam spotkać się z Joshem. Przedstawiłam mu więc w skrócie całą sytuację i nie tłumacząc się wiecej wbiegłam po schodach na górę ubierając następnie dość swobodny zestaw ciuchów. Rozczesałam włosy nic innego z nimi nie robiąc,przemyłam letnią wodą twarz a potem umalowałam delikatnie oczy w postaci małych kresek i tuszu w kolorze identycznym co eyeliner. Wziąwszy jeszcze torebkę, komórkę oraz portfel zeszłam z powrotem na dół by załozyć buty. W między czasie dostałam jeszcze sms'a.
,, Czekam już w umówionym miejscu x ,,. Odpisałam, że również zaraz się tam zjawię po czym schowałam telefon do przedniej kieszeni spodni.
- Podwieźć cię? - dobiegł mnie głos Malika, podczas gdy zawiązywałam drugiego trampka. Odwróciłam głowę w jego stronę, gdzie ten stał już z kluczykami w reku..
- To zaledwie dwie przeczice dalej,więc nie widzę sensu żebyś się fatygował - odparłam wracając do pozycji stojącej.
- Oj nie przesadzaj,nie mam ochoty zostać na sprzątaniu tego burdelu - powiedział z żalem w głosie na co ostatecznie przytaknąłem skinieniem głowy. Zerknęłam jeszcze na sekundę do pomieszczenia w którym znajdowała się cała ferajna i pozałowałam bo na mojej koszuli niemalże wylądowałoby jajko. W ostatniej chwili prysnęłam za ścianę a owa rzecz runeła na obraz będący w punkcie centralnym naprzeciwko kuchni. Postanowiłam zająć się nimi jak wrócę i bez najmniejszych przejęć ruszyłam za Zaynem do samochodu.
W drodze do Starbucksa wciąż nurtowało mnie jedno pytanie: o co mogło chodzić Joshowi? Cóż, właśnie po to się z nim umówiłam, by poznać odpowiedź.
- Mam cie odebrać?
- Nie,nie trzeba, jestem już dużą dziewczynką i doskonale sobie poradzę TATUSIU - podkreśliłam ostatnie słowo głośniejszym tonem zaśmiawszy się następnie i ucałowawszy chłopaka w usta.
- To niestosowne całować swojego ojca w usta, młoda damo
- Ups,nie mogłam się powstrzymać. Wybacz - powiedziałam na co oboje wybuchnęliśmy śmiechem.Chłopak ponownie cmoknął moje usta rzucając na odchodne,że mnie kocha i spotkamy się w domu. Pokiwałam znacząco głową by następnie opuścić samochód i wejśc do środka popularnej kawiarnii.
Przekroczywszy tylko drzwi zacząłam rozglądać się za charakterystyczną postacią mojego.. przyjaciela. Czarna czapka, fioletowy luźny t-shirt i czarne spodnie z zapewne luźnym krokiem. Tak to on. Własnie też mnie zauważył i pomachał ręką na powitanie, z bladym uśmiechem na twarzy.W tym momencie wiedziałam już że coś na pewno jest nie tak. Odpowiedziałam tym samym gestem po czym wskazałam ręką,że tylko sobie coś zamówię i już do niego idę.
- Małą czarną - złożyłam zamówienie i już po minucie otrzymałam swoją kawę. Zapłaciłam i udałam się do stolika, gdzie czekał Josh.
- Cześć Em - zaczał muskając delikatnie mój policzek. Wyraźnie poczułam jego drżące wargi.
- Wszystko w porzadku?- zapytałam na wejściu siadając wygodnie na przeciwko niego.
- Mam ostatnio dość duże problemy i nie wiem do kogo móglbym się zgłosić,dlatego nie zrozum mnie źle ale uszanuję twoję decyzję bez względu na to jaka by ona nie była
- Oh daj spokój, zawsze możesz na mnie liczyć,jesteśmy przeciez przyjaciółmi, pamiętasz? Wal śmiało - rzekłam pocieszająco wymuszając na jego twarzy chociaż i delikatny uśmiech. Przyznam, że bałam się tego co miał mi powiedzieć.
- Więc chodzi o to . . .
________________________________________________________________________
Hej! xx 
Po pierwsze chciałam oznajmić,że wracam do pisania. Potrzebowałam tej kilkumiesięcznej przerwy by zregenerować siły i bardziej zając się nauką i tym co mnie dookoła otaczało i wciąż otacza. Druga klasa,cóż.. najtrudniejsza, pełno sprawdzianów kartkówek, same nowe teamty. Teraz już maj, czas praktycznie na wycieczki i troche wyluzowaliśmy po całym roku ciężkiej pracy,dlatego postanowiłam znów zając się i wznowić tego bloga! Z góry przepraszam, że mnie aż tyle nie było bo szczerze mówiąc kiedy zobaczyłam ostatnią datę wpisu to się serio przeraziłam :o Mam kilka rozdziałów już napisanych,dlatego postaram się dawać je regularnie, wtedy kiedy będę miała czas. Na pewno raz w tygodniu:) :) W który dzien? Tego nie mogę powiedzieć, ale na pewno wpisy będą się pojawiać tygodniowo,także spokojnie:* Mam nadzieję,ze pomimo tak długiej przerwy nie opuściliście mnie tutaj:( Chociaż zdąrzyłam zauwazyć,że i tak wiekszosc juz nie czyta tego bloga,wiec jest mi trochę przyko. Mam nadzieje,ze teraz to się zmieni i ten blog będzie nadal normalnie,dobrze funkcjonował. także " welcome " i zaczynamy pracę i kontynuujemy dalszą przygodę losów Emili,Zayna,Jessicy i Nialla. A naprawdę, w tej mogę powiedzieć że drugiej czesci opowiadania będzie się działo jeszcze więcej niż pewnie przypuszczacie. Wiosna i słońce bardzo dobrze mi sprzyja i mam masę pomysłów na dalsze części. Także CZYTAJCIE :* /autorka