*jeśli już czytaj -skomentuj-, dwa słowa, a potrafią polepszyć humor*
-perspektywa Zayna-
Szliśmy przez długi, ciemny korytarz i już wtedy nasze nozdrza wypełnił słodki a zarazem
mocny zapach perfum Emily i Jess. Pomyślałem, że musiały coś przygotować bo przecież
mocny zapach perfum Emily i Jess. Pomyślałem, że musiały coś przygotować bo przecież
nigdy tak bezinteresownie nie 'wylewały' na siebie pół buteleczki dość drogiego zapachu. . .
Moje przypuszczenia potwierdziły się, kiedy przekroczyliśmy progi salonu. Spokojna
melodia w tle i dwie piękne a w szczególności jedna, najpiękniejsza dla mnie kobieta na
świecie; idąca w tamtym momencie w mym kierunku i kręcąca delikatnie biodrami sprawiała
że mogłem pozostać w takowym stanie całą wieczność. Niesamowitym uczuciem jest fakt
że ma się przy sobie kogoś cudownego; osobę, którą kochasz na tyle mocno, że byłbyś
w stanie popełnić dla niej nawet największą głupotę w swoim życiu. Byłem i wciąż jestem
cholernym szczęściarzem, że poznałem Emi. To najwspanialsza dziewczyna ever, nie pozwolę
by ktoś kiedykolwiek ją skrzywdził.
- Cześć - powiedziała całując delikatnie mój policzek, uśmiechając się przy tym. Szczerze
- Cześć - powiedziała całując delikatnie mój policzek, uśmiechając się przy tym. Szczerze
mówiąc to myślałem, że będzie na tyle zdenerwowana po usłyszanym i obejrzanym
wywiadzie, iż nie będzie się do mnie odzywać. "Zayn stanowczo za dużo myślisz" odezwało
się...no właśnie co? Do tej pory zdawało mi się, że tą słynną intuicję miewają tylko kobiety.
Nie jestem wystarczająco męski? "Wyolbrzymiasz Malik'' znów to samo. OK, to irytujące-
trzeba przyznać..
- Co wy się tak odstawiłyście? - przerwał moje rozmyślenia jak zwykle mało szarmancki
Harry, robiąc po chwili minę typu "Ups nieodpowiednio to zabrzmiało"
- Oczywiście wyglądacie *beau - wydukał całując jednocześnie po kolei dłonie obu dziewczyn
na co te delikatnie się zaróżowiły.
Wymieniliśmy z resztą chłopaków spojrzenia po czym podszedłem do Stylesa klepiąc go
delikatnie w ramię.
- Chyba już wystarczy amorze.
- Serio chcę wiedzieć co to za okazja,wyluzuj - wywróciłem oczami młynek,choć tak naprawdę
też nurtowało mnie to pytanie.
- Więc? - niecierpliwił się coraz bardziej lokowaty.
- Więc idziemy na imprezę - rzuciła jak gdyby nigdy nic Jessica łapiąc Nialla za rękę i szepcząc
mu coś do ucha. Wszyscy stali zdezorientowani bo zazwyczaj rzadko chodzimy na potańcówki
kiedy wracamy z 'pracy'. Podążyłem za Emily, która zniknęła za ścianą.
- My nie jedziemy prawda? - zapytałem zobaczywszy, że dziewczyna wcale nie zamierza się
szykować tak jak pozostali tylko miesza łyżką gotującą się w małym naczyniu jakąś słodką
konsystencję.
- Owszem, zostajemy w domu - odpowiedziała nawet się nie odwracając a jedynie całą swoją
uwagę skupiając na przyrządzanym deserze? Zaśmiałem się po cichu pod nosem, tak by nie
mogła tego usłyszeć po czym z westchnięciem stąpałem po podłodze powodując, że moja
osoba momentalnie znalazła się maksymalnie blisko niej. Objąłem ją obiema rękami
oplatając zręcznie brzuch a następnie położyłem swoją głowę na jej ramieniu zachwycając
się równocześnie zapachami unoszącymi się znad garnka.
- Ostatnio spędzamy coraz mniej czasu we dwoje - zaczęła wyłączając płomień i przekręciła
się w moją stronę. Musnąłem prawie że niewyczuwalnie kącik jej malinowych ust oraz
przybliżyłem jej ciało tak, by znajdowało się na wprost mnie.
- Przepraszam. Sama widzisz ile teraz tego wszystkiego się porobiło. Obiecuję ci, że w
najbliższym czasie będziemy spędzać ze sobą każdą wolną minutę tak długo aż będziesz
mieć mnie dość - powiedziałem wywołując u dziewczyny natychmiastową reakcję. Rzekła
mieć mnie dość - powiedziałem wywołując u dziewczyny natychmiastową reakcję. Rzekła
tylko cicho ''podoba mi się'' po czym zabrała się za obdarowywanie moich warg milionami
czułych całusów.
- Zakochańce my się zmywamy! - dobiegł nas głos Jessici jak i również chłopaków, którzy
wyskoczyli z pretensjami i listą zażaleń dlaczemy MY nie idziemy z nimi. Po minucie skarg, po
całym domu rozniósł się charakterystyczny trzask zamykanych drzwi. Zostaliśmy sami. . .
-perspektywa Emily-
-perspektywa Emily-
Atmosfera w całym pomieszczeniu zrobiła się nazbyt romantyczna-Melodia przyjemna
dla uszu i zapachy pieszczące nasze nozdrza. Podałam do stołu przyrządzone wcześniej ulu-
-bione danie Zayna i deser.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować - rzekłam niepewnym głosem nakładając sobie
również trochę posiłku.
- Co jak co, ale moja dziewczyna dobrze gotuje - uśmiechnęłam się znacząco na te słowoparłwszy a
lekko się rumieniąc co zresztą było już u mnie normą ...
Po zjedzonej kolacji wstałam od stołu z zamiarem odstawienia wszystkich brudnych naczyń
do zmywarki, lecz uniemożliwiła mi to ''pewna'' osoba łapiąc stanowczo za nadgarstki i
pewnym a zarazem delikatnym ruchem sadzając na swoich kolanach. Pokręciłam głową na
boki spuszczając ją jednocześnie na dół, co chłopakowi się najwidoczniej nie spodobało
gdyż natychmiastowo podniósł mój podbródek wymuszając tym samym bym na niego
spojrzała.
- Mam cię i co teraz? - zapytał, ale wiadomo, ja z moim charakterem nigdy nie odpuszczałam
tak łatwo. Zbliżyłam swoje usta do jego prawego ucha i przebiegle powiedziałam tylko
"Nie wydaje mi się" , a już po chwili byłam w biegu kierując się po schodach na górę.Byłam
prawie u celu kiedy nagle, zupełnie niepostrzeżenie noga zawinęła mi się pod drugą
i runęłam na ziemię jak długa. "Fajtłapa" przeleciało mi przez myśl, a najlepsze w tym
zamieszaniu było to, że nie zdążyłam się nawet spokojnie podnieść a wylądowałam w
rękach Malika.
- Sierota - zaczął się śmiać idąc powoli, zupełnie spokojnie do znanego mi już wcześniej
pokoju.
- Puść mnie Zayn! Ha ha, no proszę! - krzyczałam przez łzy śmiechu próbując mu się w jakiś
sposób wyrwać. Gdy weszliśmy do środka postawił mnie na ziemię oparłszy następnie o
zimną i ciemną ścianę. Ciemną . . . może to nie poprawne określenie bo cała sypialnia była
pochłonięta w mroku. Jego twarz widziałam jedynie w bladym świetle księżyca.
- Teraz mi już raczej nie uciekniesz - oznajmił pewnym głosem zaczynając całować delikatnie
moją szyję.
- Nawet nie mam zamiaru - palnęłam jedynie czując, że Zayn na te słowa się uśmiecha.
Wiedziałam, że to jest ten moment i że na pewno już tego chcę . . . . . .
-perspektywa Jess-
- Niall, źle się czuję idę do łazienki! - próbowałam przekrzyczeć głośno dudniącą muzykę co
było raczej rzeczą niemożliwą, gdyż chłopak mimo usilnych starań wciąż nie wiedział co
próbuję mu przekazać. Wskazałam mu więc ruchem głowy w stronę gdzie znajdowały się
toalety i wtedy dopiero pojął o co mi dokładnie chodzi. Przytaknął jedynie na co z bladym
uśmiechem udałam się w wyznaczony cel, on natomiast najwidoczniej również postanowił
odpocząć i skierował się do naszego stolika. Otworzyłam z rozpędem drzwi i pierwsze co to
z impetem wepchnęłam się do najbliższej kabiny nie zwracając uwagi nawet na to, czy jest
też wolna czy nie. Wymioty - najgorsza rzecz na świecie, zwłaszcza kiedy dopadną cię w
miejscu publicznym i w jak najbardziej nieodpowiednim momencie. Siedziałam z dobre kilka
minut przed muszlą klozetową "wypuszczając na zewnątrz" wszystko co zdążyłam zjeść i
wypić w ciągu dnia. Naprawdę okropne uczucie...
- Jess wszystko w porządku?! - dobiegł mnie ledwie słyszalny krzyk Blondyna połączony z
równoczesnym głośnym pukaniem do drzwi.
- Tak, nic mi nie je...- kolejna fala wstrętnych wymiocin i skurczy w okolicach żołądka.
- Wchodzę! Co ci jest? - zapytał zszokowany co może raczej było wrzaskiem przerażenia niż
normalnym pytaniem.
- Niall nie patrz na to , wyjdź - z obrzydzeniem oznajmiłam odwracając głowę w drugą stronę
co okazało się być nierozsądnym posunięciem , gdyż kolejny raz nastąpił nowy przypływ
zbędnych płynów. Irlandczyk momentalnie złapał kosmyk moich włosów wytrwale
przytrzymując je w powietrzu.Był wystarczająco trzeźwy, by zorientować się dokładnie w
sytuacji, zresztą ja również nie wypiłam za dużo można było wręcz rzec, że pozostawałam
wciąż nieskazitelnie czysta.
- To pewnie zatrucie, jakieś nieświeże jedzenie, coś w tym rodzaju - powiedziałam w miarę
spokojnym głosem, przepłukując tym sam usta.
- Nie patrz tak na mnie, naprawdę nic mi nie jest - obstawałam przy swoim, lecz moje
przekonanie co do własnej wersji z każdą chwilą słabło, kiedy Niall spoglądał na mnie w ten
charakterystyczny sposób.
- Jesteś pewna? Ostatnie mi czasy wyglądasz jak trup, jesteś blada, boli cię głowa i
teraz jeszcze wymioty. Powinnaś pójść do lekarza - oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu
po czym objął mnie swoimi ramionami i dodał:
- Martwię się o ciebie - uwielbiałam w nim tą troskę, ale czasami doprowadzała mnie ona
do szału. Ta zawziętość, zawsze wszystko musiało być tak jak on chce. Przyznam, że nie
były to jego pozytywne cechy ...
- Nic mi nie jest. Wracajmy już do domu, chciałabym się położyć - powiedziałam wymuszając
delikatny uśmiech. Chłopak pokiwał głową całując przy tym czubek mego nosa a
następnie udaliśmy się znów na parkiet wyłącznie w celu znalezienia pozostałego towa-
-rzystwa i zabrania ich ze sobą. Nie mogliśmy zostawić ich na pastwę lodu doskonale wiedząc
że bez opieki nie obeszło by się bez jakiejś sprzeczki, zwłaszcza, że Harry i Louis przesadzili
dziś z procentami. Liam z Niallerem wypili najmniej, łacznie ze mną jednak ja nie byłam w
stanie unieść ani czegokolwiek a tym bardziej kogoś; więc zabrali wstawioną już doszczętnie
dwójkę pod ramiona i wepchali ich na tylnie siedzenia dużego Range Rover'a.
Umiejscowiłam się obok prowadzącego pojaz Daddy'ego natomiast Blondyn usiadł z resztą.
Całą drogę do domu chłopaków pokonałam trzymając się za brzuch i próbując
przysłowiowo nie obrzygać czystego samochodu. Uszczęśliwił mnie fakt, kiedy dojechaliśmy
na miejsce. Nie zwracając uwagi na innych weszłam po prostu do środka kierując się od
razu do pokoju Nialla. Zerknęłam jeszcze do sypialni Zayna., gdyż drzwi były otwarte na
całą ich szerokość prezentując wszystko to co było w środku. Pozostawiłam więc ich w
należytym porządku jedynie tak jak ich Pan Bóg stworzył i bez żadnych zamieszek
opuściłam pomieszczenie zamykając najciszej jak się da jego wrota. Nie tracąc czasu na nic
innego weszłam do pomieszczenia zwanego powszechnie ''komnatą Nialla Horana'' i
wyciągnęłam z szafy jego luźny, długi t-shirt. Skierowałam się z nim do ''horanowej łazienki''
i tam wykonałam wieczorną toaletę. Obmyłam dokładnie całe ciało porzeczkowym żelem
pod prysznic po czym spłukałam pianę letnią wodą. Tego było mi trzeba. Czułam jak
uchodzą ze mnie wszystkie ''brudy'' życia codziennego a moje ciało staje się nieskazitelnie
czyste. Po krótkiej chwili relaksu zakręciłam wodę i wytarłam skórę puszystym ręcznikiem.
Następnie wmasowałam w nią balsam o przyjemnym zapachu by potem założyć pidżamę
w której skład wchodziła właśnie koszulka chłopaka, który tak szczególnie się o mnie
troszczył.
Wyszedłszy z łazienki nie marzyłam o niczym innym jak jedynie o położeniu się w
wygodnym łóżku i przykryciu się po uszy ciepłą pościelą. Tak też zrobiłam..miałam w
planach zaczekać na Irlandczyka jednak z racji, iż długo się nie zjawiał Morfeusz wygrał
walkę i już po kilkunastu minutach odpłynęłam.
-następnego dnia-
- Jess obudź się już południe - dobiegł mnie znajomy a zarazem przyjemny dla uszu głos.
Niechętnie otworzyłam oczy spoglądając na zegarek. Czyli jednak południe i trzeba darować
sobie dalsze wylegiwanie się. Wtorek - ogólnie nie lubiłam wtorków, z racji że do weekendu
zostawała jeszcze Środa, Czwartek i można powiedzieć ,że połowa Piątku. Cóż na chwilę
obecną trwały jeszcze wakacje i nawet taki wtorek sprawiał, że na mojej twarzy pojawiał
się uśmiech. Dzisiejszy dzień zapowiadał się jednak nie najlepiej. Za oknem deszcz i chmury,
gdzieniegdzie dało się dostrzec prześwity jaskrawoniebieskiego nieba. ''Witamy w szarej
rzeczywistości i radzimy oswoić się z myślą, że zbliża się londyńska jesień" zabrzęczało mi w
uszach. Z głębokim i głośnym westchnięciem jakimś sposobem wyczołgałam się z łóżka
maszerując następnie w kierunku szafy w celu ''podebrania'' Niallowi pary dresów i
ulubionej jego jak i zarówno mojej koszulki z napisem ''Crazymofos'' ,czyli nowego okreslenia
przez Horana fanów ich zespołu. Spodobało mi się- oryginalne a zarazem zabawne.
Rozczesałam włosy spinając je w niedbałego koka, umalowałam delikatnie rzęsy nie
zwróciwszy uwagi nawet na to że Blondyn gdzieś zniknął. Nie gdzieś, lecz pewnie uciekł do
kuchni...
Z wyczuwalną niechęcią udałam się na dół do reszty towarzystwa, która właśnie kończyła
jeść śniadanie. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty na jedzenie go i na sam widok robiło mi
się niedobrze. Musiałam porządnie się czymś zatruć, że trzymało mnie aż do tamtej pory.
- Cześć kochanie, wyspałaś się? - znalazł się zaginiony, który właśnie dokańczał ostatniego
tosta na swoim talerzu. Spojrzałam na niego z dezaprobatą ...
- Żartujesz? Budzisz mnie o tak wczesnej porze i jeszcze się pytasz,czy się
wyspałam? Bezczelny - burknęłam co wywołało śmiech u pozostałych, może z wyjątkiem
Louisa i Harrego których rzecz jasna męczył pan kac.
Usiadłam obok Emily patrząc ze skupieniem na pusty talerz..
- Nie jesz? - zapytał Liam ze zdziwieniem, czemu się zresztą nie dziwię gdyż zazwyczaj na
śniadanie potrafiłam zjeść więcej niż sam Irlandczyk.
- Nie jestem głodna - odparłam jedynie nalewając sobie do kubka ciepłej kawy z mlekiem.
Nie ominęło mnie jednak jedzenie, gdyż chamsko na naczynie wepchano mi świeżą grzankę z
rozkazem natychmiastowego skonsumowania jej. Nie wyglądała za apetycznie, NIC tak nie
wyglądało. Przełknęłam ciągle narastającą gulę w gardle po czym wziąwszy do ręki tosta z
dżemem ugryzłam kawałek dokładnie przeżuwając. Każdy nowy kęs powodował, że czułam
się coraz bardziej źle i jeszcze trochę to zwymiotuję. Moje przeczucia się potwierdziły i już po
kilku minutach znajdowałam się w toalecie zwracając ową grzankę i całą reszte wszystkiego
co wypełniało żołądek, choć obawiałam się że było tego niewiele.
- Jess mogę wejść? - usłyszałam głos Emily więc bez wahania wpuściłam ją do środka.
- Wszystko okej? - zapytała, choć powinna znać odpowiedź.
- Słyszałam o wczorajszej akcji. Jesteś pewna ,że to tylko zatrucie? - klękła przy mnie
delikatnie łapiąc za ramię i spoglądając głęboko w oczy.
- NIE - odparłam unikając spojrzenia przyjaciółki.
_________________________________________________________________________________
Siemneczko! :* Wielki powrót, możecie się cieszyć tak jak ja, bo szczerze to sama mam podjarkę, że
w końcu znalazłam czas by z powrotem reaktywować bloga:)
Cóż mam wam wiele do powiedzenia, choć WAS tu pewnie teraz jest o połowę albo i więcej mniej niż
na samym początku...
Na samym starcie przepraszam was z całego serducha, ale musicie mnie zrozumieć że naprawdę
miałam masę problemów i po prostu brak głowy do pisania :((
Teraz już jest okej i mam nadzieję, że częściej będę tu z Wami.
Wiem, wiem, wiem ... rozdział to kompletna klapa jeszcze taki długi , pewnie nie przeczytacie ..
Wyszłam chyba już z prawy pisania, co myślicie? O WŁAŚNIE- w tym rozdziale miał pojawić się
moment +18 , ale postanowiłam takowego nie wstawiać..gdyż.. no nie widzę takiej potrzeby. To nie
jest jakaś książka erotyczna dla napaleńców i mam nadzieję, że podoba się wam to opowiadanie i
BEZ TAKICH scen:)) Cóż , pomimo waszej ilości teraz na tym blogu wciąż was kocham! I mam
nadzieję, że będzie was tu tyle jak nigdy dotąd kckckc <3
+ domyślacie się co wydarzy się dalej? Nic tu nie jest łatwe, dlatego mam nadzieję że uda mi się
Was zaskoczyć z dalszym rozwojem sytuacji:) Ale
~ piszcie swoje domysły bądź POMYSŁY na kontynuacje tych wydarzeń
~ jak myślicie dlaczego Jessica się tak źle czuje, czy to faktycznie zatrucie?
~ co miał na myśli Zayn mówiąc "będziemy spędzać ze sobą każdą wolną minutę, już niedługo(...)"?
KOLEJNY ROZDZIAŁ POWINIEN POJAWIĆ SIĘ ZA TYDZIEŃ BĄDŹ DWA,GDYŻ JEST JUŻ
NAPISANY I WYSTARCZY PRZEPISAĆ GO TUTAJ :) ps : mam cholerną tremę publikować ten
rozdział, bo nie wiem jak wam się bedzie podobać:(